Sprawa ma się tak:
W mrozy zaczął często tracić moc. Nie miał zbytniej ochoty odpalać, zimny telepał, ale dało się normalnie jeździć po zagrzaniu. Potem zaczął tracić moc... Jak były te największe mrozy przestał palić całkiem. Gdy trochę zelżały, to udało się go po długich męczarniach odpalić, ale palił jakby na dwa cylindry. Gdy puściły mrozy zaczął jeździć praktycznie normalnie. Przez 300km było ok, potem ok. 50km jeździł, ale lubił zgasnąć na jałowych albo silnik nie miał siły się rozpędzić (nawet na luzie)... Potem znowu odżył, aż nagle zrobił niespodziankę i nie odpalił.
Brak iskry na obu cewkach, baaardzo często immo nie rozpoznaje kluczyka. Ale jak rozpozna też nie ma iskry.
ELM widzi tylko błąd drugiej sondy lambda (bo rzeczywiście jest uszkodzona). Skasowałem, już się nie pojawił, bo pojawia się znowu po przejechaniu kilku km zazwyczaj. Potem ELMa zasiałem, a w międzyczasie doczytałem się o możliwości skanowania VAGiem.
VAGcom+ fiatECUscan widzi błąd immo, który mogę wykasować raz przy pierwszej próbie, a raz przy przykładowo szóstej. Testów diagnostycznych praktycznie nie mogę wykonać, kasowania autoadaptacji też. Z testów to mogę sobie pomigać kontrolką silnika (bo kontrolka temperatury nawet się nie włącza nie wiem czemu, chociaż program nie wyrzuca błędu

)
róba sprawdzenia któregokolwiek wtrysku lub cewki kończy się zerwaniem połączenia. Czasem uda się włączyć test wentylatora chłodnicy.
Interfejs jest ok, bo w Seicento wszystkie testy wykonują się bez problemu (nie kasowałem tylko autoadaptacji, bo nie było takiej potrzeby).
Przy próbie odpalenia auta wskazówka prędkościomierza wędruje na około 5-10km/h. Oczywiście nie odpala, bo nie daje sygnału na cewki
Niedawno sprawdzałem ciśnienie na cylindrach i było między 12 a 14 więc ok. Rozrząd świeży (ok. 500km). Świece ok, kable też raczej, ale już z cewek nie wychodzi iskra w tej chwili.
Nawet olej i płyn chłodniczy w normie, co raczej i tak by nie miało wpływu
Akumulator w bardzo dobrej kondycji, z resztą dodatkowo podłączałem pod inne auto w celu wykluczenia akumulatora.
A teraz najciekawsze - zepsuł się pod IKEĄ, więc trzeba było go zabrać, żeby nie płacić kary za niezabranie auta (niby zgłosiłem, żę mi się zepsuł i nie robili problemów, ale wolałem od razu zabrać)...
Na hol wziął... i odpalił
Prawdopodobnie na jednej cewce jeździł, bo nie miał mocy i gasł jeśli nie trzymałem go na obrotach. Jeśli trzymałem na obrotach, to jechał normalnie, dość dynamicznie. Ale przy hamowaniu już gasł...
Tuż przed domem zgasł (około 25km zrobiłem) i już nie chciał odpalić. na rozruszniku zaparkowałem
Pytanie:
Czy te objawy dają pewność bliską 100%, zę to centralka wtrysku poszła papa? Czy to może być też kwestia tej uszkodzonej sondy?
Sonda puszcza spaliny przez siebie, także mogła się złamać w środku (wydech w tej okolicy jest wgięty... )
Prośba: Czy mógłby ktoś odłączyć drugą sondę i sprawdzić, czy auto odpali? A jeśli odpali, to jak się zachowuje?
Oczywiście prośba raczej do posiadających interfejs, bo nie wiem czy komputer sam skasuje błąd...
Aha... Wszystko na benzynie sprawdzane.